Stretching ekstensywny

Aż mnie wszystko boli od patrzenia. Ała!

Często patrząc na kogoś, kto ma duże zakresy ruchu, czujemy… dyskomfort. Automatycznie wyobrażamy sobie, że to nasza ręka, noga albo kręgosłup miałyby znaleźć się w takim ułożeniu, w głowie potęgujemy ból, proporcjonalnie do tego, jak bardzo pozycja wydaje się nam niewykonalna. Prawdopodobnie dorzucamy też trochę stereotypów o tym, jak rozciąganie ekstensywne może wyglądać. I niestety czasem wygląda. Dorzucamy też wspomnienia zdjęć albo filmików dziewczynek płaczących podczas treningów, kiedy są dociskane przez surowych trenerów. A jeśli jeszcze mieliśmy w życiu do czynienia z hipermobilnością – przed oczami przewija nam się cały dodatkowy pakiet potencjalnych “przyjemności”, jakie mogą być z tym związane.

Niestety zdarzają się takie przypadki.

Jednak to nie oznacza, że stretching ekstensywny należy właśnie z czymś takim utożsamiać. Na szczęście nauka idzie naprzód. Wiedza m.in. z zakresu biomechaniki ruchu rozwija się. Dziś dysponujemy narzędziami, których nie było jeszcze kilkadziesiąt lat temu i dzięki temu możemy zadbać o zbudowanie dobrze zbilansowanego treningu. Takiego, w którym wydłużanie grup mięśni idzie w parze z pracą nad stabilizacją postawy, stabilizacją stawów, dbaniem o to, żeby mięśnie spełniały proporcjonalnie lepiej swoje funkcje w ciele, żeby zapewnić odpowiednią regenerację i dzięki temu, żeby także układ nerwowy nie miał powodu odbierać takiej pracy inwazyjnie.

Owszem, do wypracowania bardzo dalekich zakresów ruchu potrzebne będzie zapewne bardzo dużo wymagającej pracy, odpowiednia dyscyplina i pomoc ekspertów. Ale możemy absolutnie włożyć między bajki przekonanie, że tylko płacz, łzy i dociskanie na siłę pozwolą uzyskać takie efekty.